Łzy atramentu spłyną z tym, co boli,
A o czym mówić nie wypada
Czas będzie sączył się powoli,
A za oknem trochę pada…

Jestem jak motyl, żyję kolorowo,
Choć byłem jak głaz, który w otchłań wpada
Zmieniło mnie twoje dobre słowo,
A za oknem trochę pada…

Samotna cisza nawiedza pokoje,
Księżyc mnie słucha, wiatr ze mną gada.
Wiesz, tak sobie żyjemy we troje,
A za oknem trochę pada…

Płacząc w komnatach myśli zamknięta,
Cóż jeden na górę leci, drugi na dno spada.
Wiedz, że jest ktoś, kto o tobie pamięta,
A za oknem trochę pada…

Piszesz, że ranią Twoje serce,
Oblekające świat kłamstwo i zdrada,
Że piękne jest życie. Trzeba znać swe miejsce,
A za oknem ciągle pada…

I przed oczami rząd liter skacze,
W dusze wrasta zaleta i wada.
Pewnie cię jutro znowu zobaczę,
A za oknem ciągle pada…

Pytasz, czy nic nie może trwać wiecznie,
Czy wszystko kończy się i rozpada?
Tylko miłość nie umiera… To życia omega i beta.
Pozdrawiam serdecznie,
Twój Wierszokleta,
A za oknem już nie pada…

 

2001 r.