Adrian Szary: Listopad to czas, w którym wspominamy zmarłych. Ty wspominałeś “Duchy poetów” z Ernestem Bryllem. Opowiedz coś o tym projekcie.

Marcin Styczeń: Z Ernestem Bryllem współpracuję od 2009 roku. W 2010 zaproszono nas na koncert, w ramach Tryptyku Zaduszkowego, organizowany w Koninie. Okazało się, że w swoim bogatym dorobku Bryll ma wiele wierszy, poświeconych różnym poetom. W czasie tego występu niektóre z nich czytał i opowiadał barwne anegdoty. Pomyślałem, że to doskonały pomysł na audycję radiową. Zrealizowaliśmy ją w “Radiu Warszawa”. Była to opowieść o dziewięciu poetach, których Bryll znał, i o których po ich śmierci napisał wiersz. Wśród nich były postacie znane, takie jak: Władysław Broniewski, ks. Jan Twardowski, Tadeusz Nowak, Stanisław Grochowiak czy Julian Przyboś, ale także zapomniane, takie jak Marian Ośniałowski, Mieczysław Czychowski, Stanisław Swen Czachorowski czy Jakub Zonszajn. Dla mnie była to wspaniała lekcja literatury, ale także doskonałej zabawy, ponieważ opowieści Brylla były miejscami niezwykle śmieszne. Poza tym audycja zmusiła mnie do skomponowania muzyki do wierszy bohaterów audycji. Owocem naszej radiowej przygody jest książka z płytą zatytułowana właśnie „Duchy poetów”.

„Każesz mi śpiewać” to Twoja autorska audycja w “RDC”…

Tak, wróciłem do radia w pandemii. I to chyba dla mnie jej jedyny pozytywny skutek. Od 2021 roku w “Radiu Dla Ciebie”, w każdy wtorek po godzinie 18 prowadzę audycję „Każesz mi śpiewać”. Tytuł nawiązuje do mojego tłumaczenia piosenki Leonarda Cohena „You got me singing”. W programie prezentuję artystów polskiej piosenki poetyckiej, i tych uznanych,
i debiutantów. Za mną już 140 audycji.

Co czujesz gdy wychodzisz na scenę?

Często jest to jakiś rodzaj ekscytacji połączony z tremą. Ekscytacja związana jest z możliwością spotkania z publicznością
i opowiedzenia jej swojej historii, a trema pewnie z lękiem, jak ta opowieść zostanie odebrana. Generalnie koncerty dla mnie to wielkie święto, a często doświadczenie mistyczne, bo w jednym czasie i miejscu można poczuć jedność z innymi ludźmi, którzy czują podobnie.

 Czy dotknął Cię kiedyś hejt?

Nie przypominam sobie.

Cohen w Twoim życiu.

Do Cohena dojrzewałem. Jest to przecież ikona śpiewających autorów. W 2016 roku na Międzynarodowym Festiwalu Bardów OPPA prezentowałem swoją autorską płytę „Zbieg”. Było to pod koniec listopada, a na początku listopada zmarł Cohen. Dyrektor festiwalu Piotr Bakal poprosił wszystkich artystów, uczestniczących w OPP-ie, aby oddali hołd wielkiemu kanadyjskiemu bardowi i w swoich koncertach zaprezentowali przynajmniej jedną jego piosenkę. Początkowo myślałem, że zaśpiewam któryś z jego wielkich przebojów, ale na mnie wrażenie zrobiły ostatnie piosenki Cohena. Jedną z nich jest „Going home”. Postanowiłem przetłumaczyć i zaprezentowałem ją podczas koncertu. Została bardzo dobrze odebrana, dlatego postanowiłem przetłumaczyć kolejne piosenki i w 2017 roku wydałem płytę „Lubię gadać z Leonardem”.

Listopad to również Święto Odzyskania Niepodległości. Jesteś patriotą?

Coraz bardziej. Kiedy któryś z moich kolegów muzyków mówi, że czuje się obywatelem świata, nie za bardzo potrafię to zrozumieć.
Ja czuję się Polakiem, śpiewam po polsku, piszę po polsku i myślę po polsku. Polski kod kulturowy uważam ze bardzo cenny. A dzięki Ernestowi Bryllowi wiem, że trzeba dbać o jego ciągłość.

Dlatego nie lubię, gdy ktoś wpada na pomysł, żeby z lektur szkolnych wyrzucać romantyków czy pozytywistów. Trzeba znać swoje korzenie, bez nich nie ma skrzydeł.

Co Cię inspiruje?

Życie najbardziej, zwłaszcza to wewnętrzne. Poza tym inni ludzie, niespodziewane spotkania. Ale także dobra książka czy film.

 Sporo koncertujesz. Gdzie będzie można Cię usłyszeć w najbliższym czasie?

Gram około sześćdziesięciu koncertów w roku. Grywam w kościołach, domach kultury, teatrach, klubach, daję też czasami prywatne koncerty. W listopadzie zagram dwa razy w Warszawie, a także w Stężycy koło Dęblina. W grudniu w Lublinie oraz w Ulanowie.

Wiem, że grałeś w Radomiu. A w Radzyniu Podlaskim, gdzie ukazuje się nasz portal?

Radzyń Podlaski bardzo dobrze wspominam. Jako młody artysta występowałem na “Oranżerii”. Był to rok 1998 lub 1999. Zdobyłem wtedy II nagrodę. Kilka lat temu zostałem zaproszony jako gość i juror. Było to ciekawe doświadczenie.

  Jesteś i tu, i tam. Taki też jest zresztą tytuł Twojego nowego singla. Jak znajdujesz na wszystko czas?

Tak naprawdę, to myślę o sobie, że jestem leniwy, że mógłbym robić znacznie więcej, gdybym tylko był lepiej zorganizowany. W jednej z piosenek śpiewam: „Prawda jest taka, że od lat nie robię nic”. Ale jak patrzę z perspektywy, to coś tam jednak zrobiłem – 11 płyt, 150 piosenek. To samo się przecież nie stworzyło (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.