Zbliżają się Święta. Masz jakieś szczególne wspomnienia, związane z tym okresem, z dzieciństwa?

Wiesz, to już jakby przeszłość za grubą matową szybą: Borzęcin, ojciec, matka, kopny śnieg na półtora metra, mój brat, siostra, snopek, a na nim opłatki, życzenia ojca: „Życzę ci szczęścia, zdrowia, fortuny, a po śmierci niebieskiej korony”. Wszystko jakby w odległym śnie. Także moje chodzenie z chłopakami, z szopką i z Turoniem po wsi, liczenie drobnych monet, dzielenie się, tętent sań za oknem i brzmienie dzwonków, śnieżyca, ciepły dom i wiatr, zawieja na dworze…

Dużo masz w repertuarze wierszy bożonarodzeniowych?

Nie. Jakoś nigdy nie miałem specjalnego nabożeństwa do pisania wierszy na temat, konwencjonalnych, okolicznościowych. Zawsze wiersze u mnie wynikały z konieczności wewnętrznej, musiały się same napisać, uleżeć w środku i nigdy nie wiedziałem dlaczego w pewnym momencie się wykluwają z człowieka. Poezja to wolność absolutna! Wiersz jest funkcją wolności absolutnej, natchnienia nie należy gwałcić, potrzeba pisania musi sama urodzić. Oczywiście oczekiwanie na spotkanie rodzinne, nastrój świętowania – czasami dawały owoc w postaci wiersza wigilijnego czy bożonarodzeniowego. I takich wierszy powstało kilka czy kilkanaście – nie zawsze optymistycznych. Przykładem „Pastorałka bezdrożna”, którą śpiewa zespół SDM, a jest ona z ducha jakby egzystencjalistycznego, Sartrowskiego powiedzmy.
Zaczyna się:

„Tyle drogi uszliśmy, tyle czasu uszło
nigdzie śladu miasteczka, gwiazdy, ni zajazdu,
padając oddajemy wnukom nasze buty
i oddech podajemy sobie z ust

padając oddajemy wnukom nasze sny
nasze serca, co marszu wybijały rytm,
lecz nie widać początku, ni końca w oddali,
powraca tylko echo naszego wołania (…).

Życie jako wędrówka…pielgrzymowanie?…

– Tak, życie jako wędrówka, pielgrzymowanie, a Bogiem jest Droga sama w sobie. Jednak jest to już wiersz z trzeciego tomiku „W błysku zapałki” (1977), bo pierwszy zbiorek „Nasze najszczersze rozmowy” to – na upartego można rzec – ciepła metafora na życie wiejskie, wspólnotowe, domowo – rodzinne, zanurzone w „bożonarodzeniowym klimacie”, choć oczywiście rozgrywa się w czterech porach roku….Te wiersze też nie były zaplanowane. Musiały powstać w takiej postaci w jakiej powstały. Czułem taką presję od wewnątrz: presję dzieciństwa, które chciało się wypowiedzieć, czasem, na sposób baśniowy…

Pamiętasz swój pierwszy wiersz?

Pierwszy „udany” wiersz powstał w IV czy V klasie szkoły podstawowej i był satyrą na skarżypytę klasową, Elę. Oczywiście naskarżyła na mnie kierownikowi szkoły, który zabronił pisania tego rodzaju złośliwostek. Potem były wiersze – listy miłosne, które pisałem w internacie Technikum Górniczego w Wałbrzychu kolegom do ich dziewczyn. Byłem takim Cyranem de Berżerakiem. W zamian wyręczali mnie w rysunku technicznym, czy w matematyce. Te listy to taka właśnie pierwsza próbka liryki, adresowanej „prosto do serca”, bo nawet jedna z korespondentek uwiedziona moim stylem wyszła za mąż za kolegę-górnika, tego niby korespondenta. Co działo się dalej z nimi – nie wiem…straciłem ich z oczu po wyjeździe z Dolnego Śląska.

Ale prawdziwy wiersz, ten pierwszy, debiutancki, opublikowany, nazywał się „Dom” i przyjął go do druku Tadeusz Nowak w „Tygodniku Kulturalnym” w 1968 roku:

DOM

na progu przycupnął księżyc
chudziutki jak koza
kościelny z krzywej wieży
zwołuje szarówkę

grzęda odprawia już kurze godzinki
mama rozpływa się w zagaci
przy słomianych porządkach

ojciec zapina stodołę
na ostatni skobel

brat dogląda
jabłoni sąsiada

nocą uczyni wyprawę
na złote renety

spuszczamy psa z łańcucha

zapalamy światło

Opowiedz nam o swoim warsztacie pracy? Piszesz w nocy, w dzień?

Pomysły wierszy rodzą się w różnych okolicznościach: w śnie, w podróży, w szpitalu, w domu, na siedząco, na stojąco, na chodząco, podczas jazdy tramwajem etc. ale potem są zwykle dopracowywane w absolutnym skupieniu, w mieszkaniu, przy biurku i wiele razy doprecyzowywane. Jestem maniakiem warsztatowym, dążę do idealnej – przynajmniej dla mnie samego – przejrzystości kompozycyjnej, a gdy trzeba, bo każda treść domaga przecież się innej formy – do pracy nad rymami (najczęściej niedokładnymi, oddalonymi) czy rytmami . Uprawiam różne formy, co nie znaczy, że są od sasa do lasa i że wyskakuję z własnego stylu. Przy całej różnorodności staram się, by wiersze były jednorodne, tzn nie tyle staram się, ile domaga się tego sama moja organika, a również struktura, kompozycja utworu. Każdy wiersz rządzi się swoimi prawami … Bywa, że powstaje po kilkadziesiąt wersji jednego utworu, zapisanych w czystym zeszycie bez kratek czy linijek (koniecznie). Możesz uwierzyć albo nie, ale czasami nad ostateczną wersją wiersza pracowałem kilkanaście lat, zanim tekst wyciągnąłem z szuflady i przepisałem na czysto. W poezji ważne jest każde słowo, ich szyk, barwa słów, jakość metafory, materiał z jakiego ta metafora jest zrobiona, zdrobnienia, zgrubienia… te detale mają kapitalne znaczenie dla sensu poetyckiego. Podam przykład. W wierszu „Na szczęście” (z ostatniego tomu „Pokój i wojna”) ustawienie słowa w tej a nie innej linijce zmienia wymowę całości:

NA SZCZĘŚCIE

wszystko przemija
na szczęście
śmierć też
nie jest
nieśmiertelna
prześwieca prze nią
wszystko

Wiele Twoich wierszy stało się piosenkami. Na przykład „Starego Dobrego Małżeństwa” .Jakie to uczucie gdy Twoje wiersze są śpiewane?

Lubię muzykę, a nawet kocham muzykę. Muzyka ratowała mnie w krytycznych momentach, np. w chorobie, gdy mogłem przez parę lat tylko jej słuchać a z czytaniem miałem problemy… Teraz powstaje kolejna płyta Mirosława Kalisiewicza z moimi wierszami-piosenkami złożona z 12 „kawałków” zaśpiewanych i 2 wierszy recytowanych przez Annę Dymną. Tytuł płyty: „Ćmy szalone”. Jestem bardzo zadowolony z tej muzyki, wręcz popowej, czy rockowej, niekiedy bluesowej. To jeszcze inny rodzaj śpiewania poezji. Niekoniecznie zgodny z tym jak się śpiewa czy śpiewało poezję w „Piwnicy Pod Baranami” czy jak to robił Grechuta, Niemen i inni dużo pomniejsi bardowie. Płyta jest gotowa, ukaże się w najbliższych tygodniach.

Twoje wiersze trafiły do podręczników. Pojawiają się na maturze. Jak się z tym czujesz?

Nie wiem, czy jest to najlepszy sposób reklamowania poezji. Jednak fakt, że np. ostatnio nad wierszem maturalnym musiało się pochylić kilkaset tysięcy uczniów w Polsce – ma swoją wymowę. Wolę jednak popularyzację wierszy poprzez piosenki. Bardzo ważną rolę odegrał w tym względzie Krzysztof Myszkowski i jego zespół SDM. Dzięki nim moje wiersze nawiązały kontakt z kolejnymi pokoleniami młodych ludzi. Niektórzy zainteresowani piosenkami – sięgali potem po moje książki. Znakomite kompozycje do wierszy mojego autorstwa stworzył też Andrzej Zarycki, piszący muzykę m.in. dla Ewy Demarczyk, wykonuje je z powodzeniem aktorka śpiewająca Beata Paluch.

Znałeś i znasz wielu autorów poetów / pisarzy? Przyjaźnisz się z Adamem Ziemianinem. Znałeś i kolegowałeś się ze Sławomirem Mrożek. Opowiedz nam o trochę o tych relacjach.

Trudno opowiedzieć o tym w paru zdaniach. Przyjaźniłem się z Mrożkiem, który w 1974 roku napisał do mnie z Paryża, że podoba mu się mój debiutancki tomik, z czego nawiązała się korespondencja wydana potem w oficynie „Zysk i S-Ka” pod tytułem „Scenopis od wieczności’. Przyjaźń z Ziemianinem to osobna 50-letnia historia, ale oprócz tego mógłbym wymieniać wiele naprawdę znakomitych nazwisk pisarzy i artystów ,których blisko znałem, czy przyjaźniłem się z nimi. Wiesław Myśliwski, Miron Białoszewski, Marian Pilot, Edward Redlinski, Julian Kawalec, Jerzy Harasymowicz, Bogdan Madej…że ograniczę się tylko do pisarzy starszej generacji. także – gwiazda filmu i teatru Anna Dymna, jedna z najlepiej interpretujących moje wierszy na wielu, wielu, wielu spotkaniach…Jestem już więc – można powiedzieć – arką przymierza między dawnymi a nowymi laty…

„Pokój i wojna” to Twoja nowa książka poetycka. Powiedzmy coś o niej.

Właśnie się ukazała. Trzeba ją przeczytać. Trudno streszczać. Mam nadzieję, że jeszcze raz udało mi się napisać tom poezji na poziomie moich najlepszych zbiorków. To dla mnie samego niespodzianka, bo publikując poprzedni zbiór „W wieku odlotowym” miałem wrażenie, że jest on również moim pożegnaniem z poezją w ogóle. Dokąd można fruwać? Poezja to wartość dodana. Szpitale, choroby, doświadczenia życiowe sa takimi cieżarkami u skrzydeł, które niekiedy nie pozwalają się wysoko wzbijać. A poezja, która jest pełzaniem, marudzeniem marudera, przemieszczaniem się na piechotę – w moim odczuciu nie ma sensu.

Są już plany na kolejną?

Pożyć jeszcze trochę, napisać parę wierszy, może przymierzyć się do wyimków z moich dzienników, pisanych i wydawanych od 1996 do 2020. Zrobić z nich wybór najcelniejszych fragmentów. Taki kalendarz polski. A poza tym jest tyle różnych innych ciekawych rzeczy. Np. teraz oglądam mecze w Katarze. Powiedzmy, że chciałbym jeszcze zobaczyć mistrzostwa świata za 4 lata…

Portal „Kozirynek”, wydawany jest w Radzyniu Podlaskim. Byłeś tam kiedyś? Miałeś spotkanie autorskie?

Nigdy.

Pewnie Cię wkrótce tam zaproszą na wieczór autorski. A co byś poradził młodym, początkującym poetom?

Żeby spróbowali odnaleźć s i e b i e – a jest to bardzo trudna wędrówka przez góry i chmury… i cudze lektury Przekopywanie się do siebie, odnajdywanie siebie, swojego stylu, odkrywanie świata intymnego, s w o i c h słów i tego, co się ma do powiedzenia innym ludziom od siebie.

Jaki był dla Ciebie ten mijający rok? Czego Ci życzyć w następnym?

Różny. Przeżyłem trochę dobrych i trochę złych rzeczy. Jeśli chodzi o poezję – całkiem udany rok: nowy tom wierszy, wydany w listopadzie PIW-ie, praca nad płytą, wiersz na maturze, sporo bardzo udanych spotkań autorskich, m.in. jak wiesz w Kozienicach, ale też na zamkach w Szczecinie i Przemyślu… w Krakowie, Łodzi i Krynicy Górskiej…

No i Radom zwiedziłeś. Miło wspominam to nasze spotkanie. I purre kawowe w Restauracji „Teatralna”.

Tak… Z drugiej strony wiesz – makabryczna wojna nie do wyobrażenia, problemy ze zdrowiem. Czego mi życzyć w nowym roku? – zdrowia, o którym pisze nasz kochany tatuś literatury polskiej Jan z Czarnolasu. I ja tobie też tego życzę, Adrianie…

Dziękuję, Józefie i za rozmowę, i za życzenia. Tobie także życzę zdrowia, dobrych Świąt i udanego kolejnego roku.

Dziękuję. Wszystkiego dobrego.